poniedziałek, 6 sierpnia 2012

botwinkowy chłodnik

z mojego archiwum (2)

dziś taki dzień, że lepiej nie włączać gazu nawet na podgrzanie wody na kawę... no chyba, że na poranną. jak to dobrze czasami zawekować coś w słoiczku. ta pasteryzowana botwinka czekała od początku lipca i doczekała się :). wystarczyło dorzucić to i owo, i  apetyczna micha była gotowa do pożarcia. ... to był wyśmienity obiad.

lipcowa historia botwinki: pęczek botwinki oczyściłam z brzydkich listków, pokroiłam dość drobno i ugotowałam na półtwardo.

część botwinki ostudziłam i schłodziłam w lodówce na chłodnik.

botwinka po wymieszaniu z domowym jogurtem, pokrojonymi ogórkami małosolnymi, rzodkiewkami, dymką ze szczypiorem i koperkiem, z dodatkiem ząbka kiszonego czosnku, soli i pieprzu ziołowego została wstawiona do lodówki ... dałam jej godzinę na przegryzienie.

botwinkowy chłodnik, dobrze schłodzony ... wylądował w miseczce z jajkiem (oczywiście od szczęśliwych kur). na ponad 30 stopniowy upał to idealny obiad. chciałoby się zjeść dwie miseczki ... takie dobre...

 zasłoiczkowana botwinka czekała do dziś w lodówce ... czyli po miesiącu "była powtórka z rozrywki"

 

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. dziękuję Panna Malwinna :)
      uwielbiam kolorowe jedzenie... ale niestety bardzo pobudza apetyt i w tym jest problem ;)

      Usuń
  2. i znów proszę o poprawne wklejenie banerka akcji :)

    OdpowiedzUsuń